Wybierz swój język

SPSK4 logo

Wakacyjne operacje młodzieży w Klinicznym Oddziale Chirurgii Klatki Piersiowej

W wakacje lekarze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie wykonują operacje u młodzieży z lejkowatą klatką piersiową. Chociaż jest to jedna z najczęstszych deformacji tego obszaru (w populacji na 300–400 zdrowych przypada jeden chory), nierzadko znalezienie właściwego leczenia zajmuje pacjentom nawet kilka lat.

Lejkowata klatka piersiowa

Klatka piersiowa lejkowata (pectus excavatum), zwana także szewską, to deformacja klatki piersiowej rozwijająca się na skutek nieprawidłowego wzrostu chrząstek żebrowych. Polega na zapadnięciu się mostka i dolnych części żeber do wewnątrz klatki piersiowej, w kierunku kręgosłupa, co tworzy charakterystyczne wgłębienie w ciele chorego. W łagodnych przypadkach schorzenie może stanowić wadę kosmetyczną. Przy dużych deformacjach dochodzi z kolei do ucisku na narządy wewnętrzne, co powoduje problemy z sercem, płucami oraz pogorszenie wydolności. 

2025 09 22 Chir klatki piersiowej nr 021

Lejkowata klatka piersiowa przed operacją (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Metoda Nussa

Kliniczny Oddział Chirurgii Klatki Piersiowej USK Nr 4 w Lublinie od lat 80. zajmuje się operacjami naprawczymi szewskiej i kurzej klatki piersiowej oraz różnych innych wad złożonych. Początkowo stosowana tu była metoda Ravitcha polegająca na wykonaniu cięcia z przodu klatki piersiowej, następnie usuwaniu, przycinaniu i łączeniu zniekształconych żeber lub mostka i na końcu stabilizowaniu klatki piersiowej zewnętrzną ramką.

- Metoda ta była wyjątkowo bolesna, a rekonwalescencja trwała długo. Pacjenci nosili ramę ok. 6 tygodni. Efekty często były niezadowalające, ponieważ wada wracała. W latach 90. wdrożyliśmy nowoczesną, małoinwazyjną metodę Nussa opartą o stabilizację przy użyciu płyty zakładanej na drodze wideotorakoskopii. Metoda ta ma zastosowanie przede wszystkim dla wad typu szewska klatka, czasami również przy wadach złożonych – wówczas stosujemy kombinację metod operacyjnych Nussa i Ravitcha. Małoinwazyjne leczenie dla pacjentów oznacza przede wszystkim mniejsze dolegliwości bólowe. Ważny jest też efekt kosmetyczny w postaci braku zauważalnej blizny pooperacyjnej w okolicy mostka – w przypadku tradycyjnych metod była ona wyjątkowo duża. Dodatkowym plusem jest fakt, że metodę Nussa można stosować w operacjach wad, które poza tym, że powodują upośledzenie pracy serca i płuc z uwagi na nacisk przemieszczonego mostka na te narządy, stanowią dla pacjentów defekt kosmetyczny. Niegdyś, mając jedynie dostęp do metody Ravitcha, operowaliśmy głównie ze względu na upośledzenie funkcjonowania serca lub płuc, czyli wówczas, gdy wymagało tego zdrowie fizyczne pacjentów. Teraz, mając do dyspozycji metodę Nussa i traktując zdrowie całościowo, ze zdrowiem psychicznym włącznie, operujemy także osoby niemające zaburzeń pracy narządów, ale duży dyskomfort psychiczny związany z nieprawidłowym wyglądem klatki piersiowej. Zabieg pozwala polepszyć samopoczucie i komfort życia pacjentów – tłumaczy Lekarz Kierujący Klinicznym Oddziałem Chirurgii Klatki Piersiowej dr hab. n. med. Marek Sawicki, prof. UM.

Wprowadzenie nowej techniki leczenia przez doktora Donalda Nussa w latach 90. stanowiło rewolucję w leczeniu lejkowatej klatki piersiowej. Metoda ta jest znacznie mniej inwazyjna niż metoda Ravitcha. Polega na wprowadzeniu pod zapadnięty mostek metalowej, długiej, wąskiej i płaskiej płytki, która podnosi go do prawidłowej pozycji. Płytka jest usuwana po kilku latach, a efekty zabiegu obejmują poprawę kosmetyczną i zmniejszenie zaburzeń krążeniowo-oddechowych. USK Nr 4 w Lublinie jako jeden z pierwszych ośrodków w Polsce wprowadził tę metodę.

- Najlepszy efekt operacji uzyskujemy, gdy pacjent jest w wieku młodzieńczym, gdy jego kości są dosyć plastyczne, ale po zakończeniu okresu największego wzrostu organizmu. Zdarza się, że pacjenci trafiają do nas później, np. w 25. lub 30. roku życia. Gdy pytamy o powody, mówią, że od lat szukali pomocy, ale słyszeli, że takiego schorzenia się nie operuje - wyjaśnia dr n. med. Krzysztof Buczyński, jeden z lekarzy Klinicznego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej USK Nr 4 w Lublinie wykonujący operacje przy użyciu metody Nussa. - 15-, 16-, 17-latki przychodzą do nas głównie z oczekiwaniami poprawy wyglądu. W ich wieku problemy zdrowotne wynikające z lejkowatej klatki piersiowej dopiero zaczynają się ujawniać, a problemy niskiej samooceny związane z tą deformacją już istnieją i wywierają wpływ na ich życie. Młodzi pacjenci podczas wizyt w naszej poradni wstydzą się rozebrać. Jak ważna jest dla nich zmiana wyglądu klatki piersiowej, widzimy już na oddziale, kiedy po operacjach chłopcy chodzą w samych dołach od piżamy, a dziewczyny wciąż się uśmiechają – dodaje specjalista.

2025 09 22 Chir klatki piersiowej nr 054

Dr n. med. Krzysztof Buczyński i dr n. med. Robert Chudzik podczas operacji (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Mrożenie nerwów zmniejsza ból

Kliniczny Oddział Chirurgii Klatki Piersiowej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie znajduje się w niewielkiej grupie polskich ośrodków, w których podczas leczenia lejkowatej klatki piersiowej stosuje się metodę Nussa wraz z krioanalgezją, czyli mrożeniem nerwów międzyżebrowych odpowiedzialnych za odczuwanie bólu. Ponieważ zabieg wprowadzenia metalowej płytki do klatki piersiowej pacjenta wiąże się z ogromnym bólem, krioanalgezja nierzadko stanowi czynnik decydujący o wyborze USK Nr 4 w Lublinie przez pacjentów.

-  Krioanalgezja znacznie skraca czas pobytu w szpitalu. Dzieci opuszczają go już w drugiej lub trzeciej dobie po operacji, a kiedyś po takim czasie nawet nie wstawały z łóżka. Nie były w stanie, bo były pod tak bardzo silnym wpływem leków przeciwbólowych. Operacja oprócz poprawy zdrowia przynosiła dozę cierpienia. Teraz po drugiej, trzeciej dobie od zabiegu pacjenci mogą funkcjonować – mówi dr n. med. Krzysztof Buczyński.

- Bez krioanalgezji pacjent zmagałby się z olbrzymimi dolegliwościami bólowymi, których nie można byłoby opanować bez stosowania silnych leków opioidowych. Miałby też trudności związane ze wstaniem z łóżka operacyjnego po zabiegu i z fizjoterapią. Po wykonaniu znieczulenia, pod kontrolą kamery przeprowadzamy pod mostkiem płytę Nussa, którą możemy wygiąć, dopasowując ją do rozmiarów pacjenta. Za jej pomocą mostek wypychany jest do góry, co pozwala uzyskać oczekiwany kształt klatki piersiowej. Efekt tej procedury widoczny jest już na sali operacyjnej. W zależności od stopnia deformacji i jej ułożenia stosujemy jedną lub dwie płyty. Czasami, aby uzyskać jak najlepszy efekt, przy większych asymetrycznych wadach wycinamy chrząstki międzyżebrowe. Płyta utrzymywana jest przez dwa, trzy lata, do czasu ustabilizowania klatki piersiowej. Tego typu operacje wykonywane są także u osób dorosłych po urazach klatki piersiowej – wyjaśnia dr n. med. Robert Chudzik, jeden z lekarzy operujących lejkowate klatki piersiowe.

Krioanalgezja, czyli znieczulenie ekstremalnym zimnem, to nowoczesna technika, opracowana przez inżynierów z polskiej firmy Metrum Cryoflex oraz amerykańskich i polskich specjalistów medycyny. Coraz częściej wykorzystywana jest w medycynie, szczególnie w chirurgii dziecięcej, torakochirurgii i ortopedii. Efekt znieczulenia wynikającego z zamrożenia nerwów międzyżebrowych utrzymuje się do 8-9 miesięcy.

2025 09 22 Chir klatki piersiowej nr 049

Na ekranie widoczny jest proces zamrażania nerwów (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Spotkanie z pacjentami

26 września w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym Nr 4 w Lublinie odbyło się spotkanie podsumowujące operacje wykonane latem u młodych osób z lejkowatą klatką piersiową. W wydarzeniu prócz lekarzy operujących to schorzenie, dr n. med. Krzysztofa Buczyńskiego i dr n. med. Roberta Chudzika, uczestniczył Zastępca Dyrektora ds. Medycznych USK Nr 4 w Lublinie dr n. med. Jan Siwiec i pacjenci wraz z osobami bliskimi. Była to okazja do usłyszenia, co przeprowadzenie takiej operacji zmieniło w życiu tych młodych osób.

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 19

Spotkanie z pacjentami i ich rodzinami (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 26

Od lewej: dr n. med. Krzysztof Buczyński, dr n. med. Robert Chudzik i dr n. med. Jan Siwiec (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Dawid, w chwili zabiegu 15 lat

- Wgłębienie w klatce zaczęło być widoczne, gdy syn miał 11-12 lat. Byliśmy u lekarza pierwszego kontaktu, licząc, że właściwie nas pokieruje. Tak się jednak nie stało. Konsultowaliśmy się łącznie z pięcioma specjalistami, głównie z ortopedami. Wszyscy doradzali nam basen albo ćwiczenia fizyczne, nikt nie wspominał o operacji. Zapisaliśmy syna na fizjoterapię i zajęcia pływackie, ale to nie przyniosło efektu. Zaczęłam więc szukać rozwiązania na własną rękę. Dr hab. n. med. Paweł Rybojad z USK Nr 4 w Lublinie cieszył się bardzo dobrymi opiniami w internecie. Postanowiliśmy się udać do niego na wizytę. To był przełom. Doktor pokierował dalej, do zespołu lekarzy, którzy zaproponowali nam operację w wakacje, by dziecko miało czas dojść do siebie przed rozpoczęciem roku szkolnego. Przed zabiegiem Dawid szybko się męczył, miał problemy z oddychaniem. Specjaliści tłumaczyli nam, że wynika to z przesunięcia narządów wewnętrznych, a stan ten w miarę upływu czasu może się pogarszać. Okres dojrzewania to czas, kiedy pojawiają się kompleksy. Dawid na basenie czy nad jeziorem zakładał T-shirt, nie chciał pokazywać klatki piersiowej. A teraz? Biega po domu praktycznie cały czas bez koszulki, cieszy się swoim wyglądem. Słyszałam opinie, że po takim zabiegu dziecko będzie dochodzić do siebie pół roku. Tymczasem od wyjścia ze szpitala syn praktycznie nie potrzebuje leków przeciwbólowych. To zasługa mrożenia nerwów. Byłam w szoku, że tak szybko wrócił do formy. Od razu zrobił prawo jazdy na motorower, zaczął ćwiczyć, by podkreślić mięśnie. Nie męczy się tak, jak kiedyś przy wysiłku. Widzę ogromną zmianę w jego samoocenie. W porównaniu z tym, co było przed operacją, to naprawdę niebo a ziemia – mówi mama Dawida, pani Anna.

Uliana, w chwili zabiegu 16 lat

- U córki mostek zaczął się zapadać, gdy miała ok. 10 lat. Lekarze w Ukrainie rozpoznali tzw. „klatkę szewską” o podłożu genetycznym. Szukaliśmy metod leczenia. Specjaliści tłumaczyli nam, że istnieją narzędzia, które wyciągają mostek na zewnątrz, lecz w przypadku córki metoda ta dałaby efekt krótkotrwały albo byłaby w ogóle nieskuteczna. Doradzali, aby zaczekać z operacją kilka lat, aż ciało będzie wystarczająco rozwinięte. Na początku wojny zamieszkałyśmy w Warszawie. Tam zgłosiliśmy się do ortopedy. Zależało nam, aby zabieg przeprowadzono z zastosowaniem mrożenia nerwów, co oszczędziłoby córce bólu i skróciło okres rekonwalescencji. Lekarz polecił nam m.in. ośrodek w Lublinie, gdzie takie operacje się wykonuje. Wiosną 2024 roku zapadnięcie mostka było już bardzo głębokie. Córka coraz częściej skarżyła się na bóle kręgosłupa. Nie mogła leżeć na boku, czuła, jak żebra trą się o siebie, co również powodowało ból. W szkole ciężko jej było wysiedzieć w ławce. Wiedziałyśmy, że nie możemy czekać dłużej - żebra zapadały się do środka coraz głębiej. Trafiłyśmy do bardzo dobrego lekarza, doktora Krzysztofa Buczyńskiego. Miałyśmy ogromne szczęście, że znalazłyśmy się pod jego opieką. Pierwsza rozmowa rozwiała wszelkie nasze wątpliwości – pan doktor w bardzo przyjazny sposób wszystko wytłumaczył i zaproponował termin operacji w wakacje, aby córka nie opuszczała szkoły. Jesteśmy zachwycone podejściem tego specjalisty do pacjenta. Nie tylko uważnie i ze spokojem nas wysłuchał, wytłumaczył metodę operacji, a także zatroszczył się o komfort psychiczny Uliany. Na oddziale, co rzucało się w oczy, to zgrany i profesjonalny zespół, miła atmosfera, a także czystość. Wszystko to dawało nam poczucie spokoju i bycia we właściwym miejscu. Zadbano też o konsultację z dietetyczką i właściwą dietę dla Uliany. Pamiętam dobrze moment, kiedy córka zobaczyła siebie w lustrze po tym zabiegu. Ze łzami w oczach powiedziała „mamo, jak ja ładnie wyglądam”. Bardzo cieszyła się, że będzie mogła wyjść na basen – mówi pani Olena Vitiuk, mama Uliany.

 - Operację miałam 22 lipca. Dziś czuję się świetnie, już nic nie boli i nie potrzebuję już leków przeciwbólowych. Przed zabiegiem wstydziłam się tego, jak wygląda moja klatka piersiowa. Unikałam jej eksponowania, nie chodziłam na basen, chociaż uwielbiam pływać. Do tego dochodziły dolegliwości - ból w plecach i żebrach, trudności z oddychaniem i spaniem na boku. Na W-Fie szybko się męczyłam, ciężko mi było biegać, czułam dyskomfort podczas gier zespołowych. Wszystko przez to, że moje serce nie mieściło się w klatce piersiowej, było przesunięte aż o trzy centymetry. O możliwości nowoczesnego leczenia tego schorzenia dowiedziałem się latem 2024 roku. Mimo obaw, czy wszystko się uda i jak będę funkcjonować po operacji, zdecydowałam się na nią. Kiedy wieziono mnie na salę operacyjną, nie czułam strachu – raczej ciekawość. Anestezjolog spokojnie i dokładnie wytłumaczył, na czym polega znieczulenie, a panie pielęgniarki swoją życzliwością dodały mi otuchy. Po operacji czułam ogromną radość. Gdy po raz pierwszy przejrzałam się w lustrze, byłam zdziwiona, nie wierzyłam, że mogę tak wyglądać. Od razu zadzwoniłam do taty, żeby mu o tym powiedzieć. Czułam, że mogę oddychać pełniej, że jest na to przestrzeń między żebrami a sercem. Od razu chciałam założyć strój kąpielowy i pójść na basen, zacząć tańczyć. Wiele razy płakałam ze szczęścia, nie wiedziałam, że zmiana będzie aż tak wielka – mówi Uliana.

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 48

Pacjentka, pani Uliana odpowiada na pytania dziennikarzy (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 51

Pacjentka, pani Uliana odpowiada na pytania dziennikarzy (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Wojtek, w chwili zabiegu 14 lat

- Już kiedy syn miał kilka lat, można było zauważyć u niego wystające lewe żebro. Mimo to nie przypominam sobie, aby któryś z pediatrów podczas jakichkolwiek badań zwrócił na to szczególną uwagę. Kiedy pytaliśmy, słyszeliśmy tylko, że jak dziecko będzie więcej chodzić, wszystko powinno się wyrównać i trzeba cierpliwie czekać. Tymczasem u syna powiększało się wgłębienie w klatce piersiowej. Szukałem pomocy u ortopedów, ale tu znów słyszałem „taka uroda syna”. Doradzano nam, by zapisać go na basen, jednak nikt nie wskazał konkretnych ćwiczeń ani specjalistów. Nikt też nie użył wobec mnie określenia „klatka szewska” czy „lejkowata”. Sam więc spędziłem wiele godzin w internecie, szukając informacji i odkrywając, z jaką wadą mierzy się moje dziecko oraz jakie mogą być jej konsekwencje. Gdy syn miał 12-13 lat, a deformacja była już bardzo zauważalna, wiedziałem znacznie więcej. Syn zaczął się skarżyć, że szybko się męczy, nie nadąża za kolegami na WF-ie i ciężko mu wejść na trzecie piętro. A zawsze był bardzo aktywny, grał w piłkę nożną, pięć razy w tygodniu miał treningi w sekcji pływackiej. Do tego dochodził problem natury estetycznej. Lekarze zaczęli sugerować poszukanie specjalisty. Wiedziałem, że operacje lejkowatej klatki piersiowej wiążą się z ogromnym bólem, który może zostać zminimalizowany przez mrożenie nerwów. W poradni zostałem poinformowany, że metoda ta jest stosowana w Lublinie, co bardzo mnie ucieszyło. To właśnie zaważyło na wyborze USK Nr 4 w Lublinie. Wojtek od początku był pod opieką doktora Buczyńskiego. Operacja odbyła się 12 sierpnia. Obecnie syn chodzi do szkoły, cieszy się tym, że może normalnie funkcjonować, chodzić na spacery. Zaczyna sypiać na boku. Coraz częściej zdarzają się dni bez leków przeciwbólowych - mówi tata Wojtka, pan Przemysław.

Dominik, w chwili zabiegu 14 lat

- Dominik od dziecka zmaga się ze skoliozą. Regularnie chodziliśmy do ortopedy i na rehabilitację. Podczas jednej z wizyt lekarz zauważył nieprawidłowość w budowie klatki piersiowej. Wada była wówczas niewielka i nie rzucała się za bardzo w oczy, jednak z czasem zaczęła się pogłębiać. Jedna strona klatki piersiowej coraz bardziej się zapadała, a Dominik coraz częściej skarżył się, że podczas wysiłku fizycznego źle się czuje. Lekarz rodzinny skierował nas wtedy do poradni chirurgii klatki piersiowej. Operacja odbyła się rok temu. W trzeciej dobie po niej syna wypisano ze szpitala do domu. Byłam zszokowana tym, że go nic nie bolało, że nie chciał prawie w ogóle brać tabletek przeciwbólowych. Rozmawiałam wcześniej ze znajomą, której syn przeszedł podobną operację, ale bez zamrażania nerwów. Jej dziecko cierpiało na silny ból i potrzebowało specjalnego łóżka, by móc się podnosić w szpitalu. Obecnie syn funkcjonuje normalnie. Chociaż odczuwa obecność płytki w klatce piersiowej, w niczym mu ona nie przeszkadza. Bardzo cieszy się ze swojego wyglądu i tego, że może oddychać pełną piersią – mówi mama Dominika, pani Dorota Bańkowska.

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 57

Pacjent, pan Dominik odpowiada na pytania dziennikarzy (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 54

Pacjent, pan Dominik odpowiada na pytania dziennikarzy (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Rafał, w chwili zabiegu 15 lat

- Długo nie wiedziałem o problemie syna. W ostatnim czasie był bardzo wycofany i skryty. Gdy zapytałem go, co się dzieje, przyznał, że martwi się, bo coś nie w porządku jest z jego klatką piersiową. Okazało się, że z powodu wstydu ukrywał swoją wadę. Szybko zgłosiliśmy się do ortopedów. W jednej przychodni twierdzili, że w okolicy nikt nie wykonuje takich operacji i kierowali do ośrodka w Poznaniu. Ortopeda z innej przychodni polecił nam zaś szpital w Lublinie i doktora Krzysztofa Buczyńskiego, mówiąc że jest to renomowany specjalista. Na operację w USK Nr 4 w Lublinie czekaliśmy niecałe dwa tygodnie od pierwszej wizyty. Odbyła się 22 września. Jestem zadowolony, że tak prędko – mówi tata Rafała.

2025 09 26 Konferencja Prasowa nr 61

Pacjent, pan Rafał odpowiada na pytania dziennikarzy (fot. Łukasz Głaczkowski/USK Nr 4 w Lublinie)

Piotr, w chwili zabiegu 18 lat

            – W trzeciej albo czwartej klasie podstawówki szkolna pielęgniarka zauważyła u mnie wgłębienie w klatce piersiowej i poradziła, żebym skonsultował się z lekarzem rodzinnym. Ten rozpoznał tzw. „klatkę szewską”, ale było za wcześnie na operację. To nie był dla mnie tylko problem estetyczny. Męczyłem się podczas wysiłku fizycznego, szczególnie biegania. Po jakimś czasie lekarz POZ skierował mnie prosto do doktora Krzysztofa Buczyńskiego, który przyjeżdżał na konsultacje do mojego rodzinnego Janowa Lubelskiego. Operację przeszedłem trzy lata temu. Przez pierwszy miesiąc towarzyszył mi ból w klatce piersiowe, później obecność płytki była prawie niewyczuwalna. Odczuwałem ją tylko przy np. ćwiczeniach fizycznych. Od chwili, gdy płytkę usunięto, mam zupełną swobodę ruchów. Klatka piersiowa wygląda lepiej i przede wszystkim znacznie lepiej czuję się we własnym ciele – mówi 21-letni Piotr.